Magazyn M³odych - Strona g³ówna
Antykoncepcja Ksi¹¿ki Na powa¿nie
Opowiadania Poezja Tworzenie WWW
emodi.pl -  Wiele sklepów w jednym miejscu
Okno logowania
L:
H:
Za³ó¿ nowe konto

Szukaj

Teksty
Strona g³ówna
Antykoncepcja
Film
Fotografia
Humor
Ksi±¿ki
Linki
Muzyka
Na powa¿nie
Opowiadania
Poezja
Sport
Tworzenie WWW
Wywiady

Reklama


Redakcyjne
Strona g³ówna
Newsy
Nasze banery
Dodawanie tekstów
Redakcja
Reklama
Linki

Subskrycja
Twój email


Polityka prywatno¶ci

STATy:)

o2u.pl - 
darmowe liczniki
Tekstów: 341
Komentarzy: 1221
Twórców: 110 osób
Soft: cmsMM v 2.0

Chcesz dodaæ swój artyku³?


MM >> Opowiadania >> Na poczcie

Na poczcie


Data publikacji: 07-01-2007
Autor:Micha³ Kamiñski
Kategoria:Opowiadania
Ods³on:5383

     
Nie braæ na powa¿nie! Napisane dla zabawy, dla praktyki. Jednakowo¿ – oparte na prawdziwych wydarzeniach i prawdziwych prze¿yciach.

"Na poczcie"

   Prostota sprawy jest skoñczenie jasna i bije potê¿nym blaskiem niczym Syriusz na atramentowo ciemnym niebosk³onie. Oto mam potrzebê. Muszê nadaæ paczkê. Niestety, nie posiadam ni magicznych mocy, ni go³êbia pocztowego czy chocia¿by prywatnego goñca. Po³o¿enie me, pozornie smutne, jest ca³kowicie zrozumia³e i powszechne na tym dzisiejszym, ziemskim padole. Tak wiêc, nie mam powodów do zmartwieñ! Udajê siê... na pocztê!
   Budynek jej, niezmienny od tylu! lat, wci¶niêty jest pomiêdzy niskie, czteropiêtrowe bloki z ery socjalnej. Pokryty szarym tynkiem sprawia doprawdy zachêcaj±ce wra¿enie. On jeden, po¶ród tak wielu odnowionych, ocieplonych i odmalowanych budowli, wygl±da dok³adnie tak samo jak w dniach mego kochanego dzieciñstwa. Wchodzê.
   Jestem ju¿ w ¶rodku i biorê g³êboki oddech, wci±gaj±c stêch³e, pocztowe powietrze, pachn±ce dok³adnie tak samo jak dziesiêæ lat temu. Pocieszaj±cy jest fakt, ¿e w galopuj±cym ¶wiecie pe³nym ewo i rewolucji, zmian i przeobra¿eñ, chocia¿ ta jedna rzecz jest jak za dawnych lat, jakkolwiek to w³a¶nie ona powinna ulec zmianie w pierwszej kolejno¶ci. Tej refleksji po¶wiêcam sekundkê i zaraz wracam do tera¼niejszej rzeczywisto¶ci. Pierwsze, co przykuwa moj± uwagê, to kolejka. D³uga. Spogl±dam na stolik, przy którym siedz± samiec i samica w wieku podesz³ym, innymi s³owy: dziadek i babka. Domy¶lam siê, i¿ opadli na krzes³a zmêczeni staniem; wszak niema³y to wysi³ek dla starych, schorowanych nóg, które pamiêtaj± jeszcze wielk± wojnê. Ustawiam siê na koñcu kolejki, zostawiaj±c przed sob± lukê. W ten sposób pragnê daæ im (dziadkowi i babce) do zrozumienia, i¿ zdajê sobie sprawê z ich manewru i szanujê go w ca³ej jego rozci±g³o¶ci. Kobieta jednak¿e reaguje natychmiastowo:
Przepraszam – mówi. – Ja tu stojê.
   Piêkna i chwalebna to wie¶æ, doprawdy! Ale, w g³osie jej nie wyczuwam wrogo¶ci ani upierdliwo¶ci, wiêc odpowiadam ca³kiem uprzejmie, jedynie z nik³± nutk± politowania:
Wiem.
   I tak stojê i czekam. I tak czekam i stojê... Czekanie samo w sobie nie stanowi dla mnie problemu. Nu¿y, mêczy, tak, to prawda! Lecz jest zrozumia³± czê¶ci± pocztowej rzeczywisto¶ci. Godzê siê na nie, pojmuj±c ogó³ skomplikowanych, biurokratycznych mechanizmów i zdaj±c sobie sprawê z mojej wobec nich bezsilno¶ci. Bo i có¿ mogê pocz±æ ja, pospolity obywatel? Có¿ mogê zrobiæ, by kolejka stopnia³a, by wszystko dzia³o siê szybko, szybciej, szybciutko? Gówno. Tak, mogê gówno. Prawda to twarda i bezlitosna, ale jak najbardziej prawdziwa. Buntowaæ siê wobec takiej prawdy – ¿a³osna autodestrukcja. Bo jaka¿ jest istota tego zjawiska? To JA mam do NICH interes, nie ONI do MNIE. To oni mog± zrobiæ to, na czym mi zale¿y, nie na odwrót. Tym samym stajê siê niejako ich poddanym czy te¿ nawet niewolnikiem. Ale, jedno wielkie „ale”! W niewolê tê wpycham siê sam, samiuteñki. Wcale nie muszê staæ w kolejce tych piêtnastu minut. Mogê wyj¶æ. Zawsze jest jaki¶ wybór. Nie wychodzê jednak, bowiem mam potrzebê. Stojê wiêc i czekam, czekam i stojê...
   Czekaj± i inni, w gruncie rzeczy nic siê nie dzieje. Do czasu. Monotoniê przerywa kobieta w ¶rednim wieku stoj±ca przede mn±. Wystêpuje z kolejki i opada ciê¿ko na krze¶le po prawicy ju¿ siedz±cej tam babki ze s³owami: Ju¿ nie mogê. Jak to wszystko d³ugo trwa!
   O kobieto! W jakim nikczemnym celu wypowiadasz te s³owa?! Czy nie mo¿esz zwyczajnie usi±¶æ w ciszy, pokorna? Czy musisz obnosiæ siê na lewo i prawo ze swoim w±tpliwym brzemieniem? Nie, nie mo¿esz... Tkwisz w objêciach Si³y, która ci na to nie zezwala. Zwracasz siê do babki jakby z wyt³umaczeniem, lecz ty wcale nie chcesz siê t³umaczyæ. Zale¿y ci tylko i wy³±cznie na pozyskaniu sprzymierzeñca twych mrocznych praktyk. Zaiste, przebieg³± besti± potrafi byæ polska kura domowa!    Babka, naturalnie, haczyk ³yka a¿ mi³o. „No, to zaczyna siê”, my¶lê. Tak, tak – mówi. - Ja te¿ siê zmêczy³am.
Tutaj nie da siê nic za³atwiæ, je¶li siê nie postoi przynajmniej ze dwadzie¶cia minut – oznajmia kobieta pó³ ¿artem, pó³ wyrzutem.
Oj, prawda – potwierdza babka. - Co te¿ oni tam tak d³ugo robi±?
   I wzdychaj±, i kwacz±, i z³orzecz±, wci±¿ wypowiadaj±c praktycznie te same zdania. Niezdolne do zaawansowanego formu³owania swoich my¶li, zwyczajnie same siê papuguj±. A papugowaniem tym jedna dodaje drugiej si³. Obie rosn± w potêgê, a co gorsza – robi± to na moich oczach! W koñcu osi±gaj± poziom mocy, który pozwala im zepchn±æ tê upo¶ledzon± konwersacjê na inne, jak¿e szokuj±ce tory. Ja to idê do kuchni i mam spokój. Mam tam telewizor. A m±¿ niech sobie siedzi w pokoju, a co – wyznaje zadowolona kobieta.
A ja, to wie pani, spacerkiem, pójdê to tu, to tam. Na pocztê, do sklepu i tak dzieñ mija – rewan¿uje siê babka.
   Wyznania te godz± mnie jako¶ szczególnie. „¯e co?!” - wo³a jaki¶ zrozpaczony g³os z odmêtów mego jestestwa. Rozk³adam bezradnie rêce nad ogromem Tajemnicy, która pulsuje potê¿nie o krok ode mnie. Jaka¿ pierwotna i niezbadana si³a popycha ten gatunek ku sobie? Jak to siê dzieje, ¿e zawsze i wszêdzie s± gotowe do takich rozmów? Z nieznajom±! Wszystkie skarby i bogactwa ¶wiata temu, co rozgryzie ten twardy do niemo¿liwo¶ci orzech, nie ³ami±c sobie przy tym zêba!
   Czuj±c rozbrajaj±c± do cna bezradno¶æ wobec tego¿ zjawiska, odwracam odeñ wszystkie me my¶li i zmys³y. Spogl±dam w górê, na schodki prowadz±ce do pomieszczeñ biurowych, niedostêpnych dla zwyczajnych ¶miertelników. Odk±d pamiêtam, zawsze chcia³em te schodki pokonaæ - wspi±æ siê po stopniach i zajrzeæ w g³±b zakazanego... Ale! Oto wspomnienia o dzieciêcych pragnieniach zmuszony jestem odrzuciæ hen, w mglist± czelu¶æ zapomnienia! Tajemnica, z któr± dopiero co zmaga³em siê z ¿a³osnym skutkiem, otacza mnie!
   Tu¿ za mymi plecami kolejne dwie wied¼my inkantuj± wersety antypocztowego lamentu. Kolejne dwie. Czy to aby jaka¶ zale¿no¶æ? Czy¿by Chaos, w swym dzikim, bezmiernym akcie wirowania wyrzuca³ je na powierzchnie poszczególnych wymiarów parkami? Chyba nie bêdzie dane mi tego poznaæ! Pierwsza z nich, lat oko³o piêædziesiêciu piêciu, mówi z przebijaj±c± z g³osu wy¿szo¶ci±, przynosz±c mi na my¶l polskie, politowania godne ziemiañstwo, tak obficie krytykowane i szykanowane w literaturze.
No co one tak d³ugo robi±? - obrusza siê. - Na g³ównej, na warszawskiej, jako¶ to szybciej idzie.
   Druga, m³odsza, dwudziestoparoletnia, swoje poirytowanie formu³uje znacznie mniej wytrawnie ni¿ starsze agresorki.
Siedz± tu tylko na dupach – cedzi przez zaci¶niête zêby.
   Zw³aszcza te „dupach” wymawia jak najgorsze przekleñstwo, fukaj±c przy tym nosem i prychaj±c jak kotka. Ona z nich wszystkich nie podoba mi siê najbardziej. Chyba dlatego, ¿e jest taka m³oda, a w dodatku – ³adna. Smutnym jest widok kobiety, tak wcze¶nie utraconej dla ludzko¶ci na rzecz niezmierzonych zastêpów mrocznych widm. Mierzê j± uwa¿nie wzrokiem i nachodzi mnie i¶cie perwersyjna refleksja. My¶lê: „Mo¿e noc z wielkim, zwalistym, umiê¶nionym, dzikim i nienasyconym góralem o przyrodzeniu herkulesowym utemperowa³a by twój suczy zapa³, hm?” Doprawdy, wiele bym da³ by siê o tym przekonaæ.
   Tak wiêc tkwiê samotnie w kolejce, zewsz±d otoczony z³em. W miêdzyczasie z Zakazanego Pokoiku wychodzi niesamowicie niski, m³ody pracownik poczty. Przepycha siê nie¶mia³o przez kolejkê, by podaæ co¶ pani z okienka. I choæ wszystkie kwoki doskonale rozumiej± moc jego uprawnieñ, to jestem dog³êbnie przekonany, i¿ patrz± na niego zawistnie, albowiem o¶mieli³ siê wcisn±æ w ICH zazdro¶nie okupywan±, a zarazem znienawidzon± kolejkê.
   Obie parki wci±¿ opluwaj± pocztê k±¶liwymi uwagami, lecz robi± to niezale¿nie od siebie. Ka¿da na w³asn± rêkê. Dwie przede mn±, dwie z mn±. Dowiadujê siê z pods³uchanej rozmowy, ¿e m³oda jest tu ju¿ drugi raz. Musia³a i¶æ do kioski po kopertê, bo na poczcie zabrak³o. No, to jest dopiero przepyszne! Czujê siê doszczêtnie rozbrojony. Chyba nawet nieco zmniejszam m± wobec niej wrogo¶æ, rozumiej±c rozmiary i naturê jej zdenerwowania. Bo i z jakiego¿ absurdu ono wyp³ywa! Na poczcie zabrak³o kopert. Pocztowych. Na listy. Ha, ha! Przemo¿ne! Niczym jeden ze znaków obwieszczaj±cych nadci±gniêcie koñca ¶wiata!
   Jednak¿e, picz pozostaje picz±, winna godziæ siê z takimi wyrokami losu. A nu¿ ten w³a¶nie próbowa³ j±, testowa³ jej charakter? Mo¿e chcia³ przekonaæ siê o jej prawdziwej warto¶ci i w razie pozytywnego wyniku – wynagrodziæ jakim¶ nieziemskim szczê¶ciem? Kto wie! Nie dowiemy siê nigdy, bowiem m³oda zwyczajnie zaprzepa¶ci³a tê mo¿liwo¶æ, je¶li takowa w ogóle istnia³a. Bêdzie szukaæ innej; owinie sieæ wokó³ jakiego¶ narowistego mê¿czyzny, zdolnego daæ jej zdrowe potomstwo, któremu ta bêdzie mog³a w spokoju przekazaæ swoje zgubne nawyki. B³êdne ko³o, z ka¿dym pokoleniem zataczaj±ce kr±g w dó³, w odmêty nieznanego. Coraz bardziej brn±æ w Ciemn± Stronê.
   W pewnej chwili spostrzegam, ¿e m³odsza z pierwszej parki co raz natê¿a ucha ciekawie ku znanemu jej dialektowi, s±cz±cemu siê tu¿ zza moich pleców. Robi tak kilka razy. W koñcu za¶miewa siê w g³os, nerwowo, na jakie¶ pseudozabawne s³owo. Gloria! Po³±czenie zosta³o nawi±zane. Kr±g ¿ycia siê zamyka. Obie parki funkcjonuj± od tej pory jako jeden organizm. Jak te ogromne ³awice ryb czy chmary ptaków. Razem prze¶cigaj± siê w docinkach. Ciekawe, ¿e po pewnym czasie czysto z³o¶liwe s³owa przechodz± w sferê ¿artów, naturalnie totalnie nie¶miesznych.
   A kolejka z wolna brnie do przodu, rozdzielaj±c sromotne bohaterki. Pierwsza z pierwszej parki, potem druga. Pierwsza z drugiej stoi tu¿ za mn± i nagle znów tryska jadem, celuj±c bardzo konkretnie. Jestem tym szczerze oburzony i przystêpujê do odsieczy. Odwracam siê do niej z u¶miechem wyra¿aj±cym najg³êbsze politowanie i absolutn± pogardê, chc±c tym u¶miechem wzi±æ w obronê pracownicê poczty, w któr± jad ten by³ wymierzony. ¯mija na ten u¶miech za¶, o zgrozo, odpowiada... u¶miechem! Na sekundê zapadam siê ca³y w bezdenn± przepa¶æ smutku, zrozpaczony faktem, i¿ moja subtelna zagrywka zosta³a przez t± prymitywn±, a zarazem chytr± istotê zwyczajnie niezrozumiana! Zaraz jednak odnajdujê w tym niezrozumieniu ¿elazne potwierdzenie wszystkich moich dotychczasowych za³o¿eñ. Odwracam siê i zmierzam do zwolnionego okienka. Kupujê znaczki. Mówiê pani „dziêkujê”, najuprzejmiej jak tylko potrafiê, tak, aby dobrze mnie s³yszano. Chcê, by by³ to cios w samo serce wszystkich zjednoczonych kwok ¶wiata, a zarazem okazanie poczcie, ¿e jestem jednym ze sprawiedliwych.
   Uniesiony niejasnym i niepewnym zwyciêstwem, odchodzê z podniesionym czo³em. Przed oczami za¶ ukazuje mi siê wizja.
   O kurewki! Ognisk domowych wiekuiste pod¿egaczki! Filary nieszczêsnego narodu! Gdzie siê znajdzie odpowiedni na was bat i odpowiednio silna rêka? Jaka si³a bêdzie w stanie powstrzymaæ wasz ¶mierciono¶ny pochód w pocztowych kolejkach? Któ¿ zdo³a wyrwaæ wam wasze zêby jadowe i znale¼æ odtrutkê na wasz jad? Nie wiem, nie wiem...! Lecz wierzê... Wierzê, a wiara ta jest potê¿na, niezachwiana! Wierzê, ¿e przyjdzie taki dzieñ, kiedy wszystkie pola i ³±ki tej polskiej krainy wype³ni± siê rzeszami pocztowych okienek, do których bêdziecie sta³y w dramatycznie d³ugich kolejkach. Stoj±c, bêdziecie kl±æ, z³orzeczyæ, prychaæ, fukaæ, ciskaæ wokó³ nienawi¶ci±! Tak! Wszystkie razem, jak siostry, wszystkie we¼miecie udzia³ w tej z³owrogiej orgii. A gdy w koñcu przyjdzie czas na was, gdy w koñcu przyjdzie wasza kolej, gdy wreszcie o wreszcie ka¿da z was znajdzie siê przy upragnionym okienku, robi±c pañskie miny, wtedy to z nieba rozbrzmi g³os! G³os potê¿ny, przejmuj±cy i zatrwa¿aj±cy, na którego d¼wiêk zadr¿± serca i rozst±pi siê ziemia. G³os, który zagrzmi:
- CHUJ WAM W DUPÊ!



Micha³ Kamiñski


Kliknij, aby zobaczyæ inne artyku³y autora Micha³ Kamiñski
Jak dodaæ komentarz?
Aby dodaæ komentarz nale¿y siê zalogowaæ (okno logowania, na górze strony). Je¿eli nie masz jeszcze swojego konta kliknij tu, aby siê zarejestrowaæ.

Co do tekstu: pocz±tek fajnie siê zapowiada³, ale dalej to ju¿ nie moje klimaty. Co do Ciebie: powiniene¶ pisaæ opowiadania historyczne( tak mi siê kojarzy po przeczytaniu tego tekstu), albo pisaæ opowiadania erotyczne ale bez wulgaryzmów i przemocy( do których masz jaki¶ dziwny poci±g literacki).
Vmark, 2007-01-08 20:50:49

| Fotkapro.pl - ogladaj i oceniaj fotki | Blog z poradami, inspiracjami | Darmowe liczniki | Noclegi Nad Morzem |