Magazyn Młodych - Strona główna
Antykoncepcja Ksišżki Na poważnie
Opowiadania Poezja Tworzenie WWW
emodi.pl -  Wiele sklepów w jednym miejscu
Okno logowania
L:
H:
Załóż nowe konto

Szukaj

Teksty
Strona główna
Antykoncepcja
Film
Fotografia
Humor
Książki
Linki
Muzyka
Na poważnie
Opowiadania
Poezja
Sport
Tworzenie WWW
Wywiady

Reklama


Redakcyjne
Strona główna
Newsy
Nasze banery
Dodawanie tekstów
Redakcja
Reklama
Linki

Subskrycja
Twój email


Polityka prywatności

STATy:)

o2u.pl - 
darmowe liczniki
Tekstów: 341
Komentarzy: 1221
Twórców: 110 osób
Soft: cmsMM v 2.0

Chcesz dodać swój artykuł?


MM >> Książki >> Mój przyjaciel, Dominik Rozdział 6

Mój przyjaciel, Dominik Rozdział 6


Data publikacji: 22-10-2008
Autor:Nautilia
Kategoria:Książki
Odsłon:5597

      Z trudem dogoniłam Monikę. W biegu zapinała guziki płaszcza równocześnie poprawiając swój nienaganny makijaż.
- Gdzie się tak śpieszysz?
- No jak to gdzie? Mówiłam ci, że mam dzisiaj spotkanie.
- Spotkanie? Jakie spotkanie?
- Anka! Znowu mnie nie słuchałaś!
- Słuchałam, ale zapomniałam.
- Tere fere kuku, a świstak siedzi i tak dalej. Idę do wróżki. Tarot i te sprawy. Muszę wiedzieć, co jest grane.
- A, no tak. Pamiętam.
- No właśnie. Chcę wiedzieć, czy mam jakieś szanse u Terry\'ego i czy w ogóle jest gdzieś tam w gwiazdach zapisane, czy mamy... Czy możemy mieć szansę być ze sobą.
- A nie lepiej zapytać o to osobę bezpośrednio w to zaangażowaną?
- Myślisz, że jest zaangażowany?
- O rany... Nie wiem. Chodzi mi o to, że może powinnaś raczej porozmawiać z nim, a nie z jakąś tam... – Wykonałam jakiś nieokreślony ruch ręką
- Nooo, nie jakąś tam. Ma kilka dyplomów, przepowiedziała mojej kumpeli rozwód i to, że ją okradną. Rozwiodła się a były mąż wszystko jej zabrał, rozumiesz? Ogołocił mieszkanie ze wszystkiego. Nieźle, co? Babka jest świetna. I podobno zna się na rzeczy...
- Czy ja też znam się na rzeczy? - Zapytał Dominik niewinnym, słodziutkim głosikiem. Starałam się zachować zimną krew, ale wizja Dominika siedzącego \"po turecku” na poduszce, z baldachimem nad głową, talią kart rozłożoną na stoliczku i wpatrzonego w kryształową kulę, rozśmieszyła mnie na, tyle, że wybuchnęłam śmiechem prosto w twarz zaskoczonej Monice.
- Zwariowałaś? - Odsunęła się ode mnie.
- Przepraszam - złożyłam dłonie z uśmiechem pełnym skruchy. - Wyobraziłam sobie Szuwara w turbanie. Na te słowa Monika roześmiała się na całe gardło.
- Z butelką piwa na kolanach zamiast kuli.
- I paczką papierosów zamiast kart - dodałam chichocząc.
- A może pójdziesz ze mną, co? - Zaproponowała mi znienacka.
Skrzywiłam się niechętnie. Wróżka czy nie, ale jak palnie jakąś głupotę pod moim adresem, to Monika nie da mi żyć do końca moich dni. A jeśli, co gorsza, jakaś głupota będzie dotyczyła mojego życia osobistego...
- Niekoniecznie - bąknęłam.
- Oj, chodź - oczy Moniki skrzyły się. - Będzie fajnie.
- Fajnie? - Szczerze w to wątpiłam.
- No jasne. Może dowiesz się czegoś ciekawego.
- E tam - potrząsnęłam głową. - Wróżki zawsze przepowiadają brunetów metr dziewięćdziesiąt, z własnym domem i super autem.
- Aston Martin Terry\'ego ma 460 koni.
- Niezła stadnina - skinęłam głową.
- Anka!
- No dobra, dobra. Pójdę.
Pani Wróżka, jak nazywała ją Monika, mieszkała niedaleko Centrum, w ślicznej willi z mnóstwem pseudo-wieżyczek, witrażowych okien i okienek, otoczonej starymi dębami i świerkami. Latem musiał być tu piękny, zielony ogród ale nawet teraz, zimą, robił niezwykłe wrażenie. Zupełnie, jakby pod rozłożystymi iglastymi gałęziami schowały się ludzkie sny i nadzieje na lepszą przyszłość.
- Ale chata – szeptała z zachwytem Monika rozglądając się dookoła – Pomyśl, jakie byłyby tu imprezy... – Przewróciła oczami. – Wierzyć się nie chce, że w centrum Warszawy można trafić na takie zakątki.
Skinęłam głową. Zazwyczaj źle czułam się w nowych i obcych dla mnie miejscach, ale tutaj wszystko było inne, pozbawione negatywnych emocji, pustych wrażeń i doznań.
- Tutaj chyba czas zatrzymał się w miejscu - Monika zajrzała do niewielkiego budyneczku ze szkła i obłych kamieni. – Rewelacja.
Po szerokich, kamiennych schodach doszłyśmy do masywnych, ciemnych drzwi z kołatką w kształcie lwiej głowy. Monika spojrzała na mnie wymownie i zastukała. Chwilę później otworzyła nam niemłoda już kobieta o klasycznych rysach prawdziwej damy. Miała lekko siwiejące, czarne włosy upięte w gustowny kok, i niezwykle piękne ciemne oczy. Patrzyły na nas wyczekująco i badawczo, ale pełne usta uśmiechały się przyjaźnie. U jej stóp przysiadł wielki, czarny kot.
- Dzień dobry – odezwałam się w końcu, Monice jakby zabrakło odwagi do tego, by zachować się, jak człowiek.
- Dzień dobry – przewiercała mnie spojrzeniem. Aż zrobiło mi się głupio. Chwyciłam Monikę za rękaw płaszcza i przyciągnęłam ją ku sobie, zasłaniając się nią, jak tarczą. - Jestem tu tylko dla towarzystwa – powiedziałam. – To osoba zainteresowana.
- No właśnie... – Bąknęła Monika zerkając na mnie niepewnie. – Dzwoniłam dzisiaj do pani...
- Zapraszam – kobieta cofnęła się w głąb korytarza a kiedy weszłyśmy do wąskiego przedpokoju, zamknęła za nami drzwi. – Zazwyczaj gości wprowadza moja asystentka, ale dzisiaj ma wolne a pani tak bardzo nalegała...
- Przepraszam, jeśli sprawiłam kłopot...
- To żaden kłopot – kobieta spojrzała na nas przez ramię. – Przedstawiła pani swój problem tak obrazowo i dokładnie, że chyba nie dało się tego przełożyć, prawda?
Monika zaśmiała się trochę nerwowo.
- Chyba nie – zgodziła się. – Jutro będę widziała się z kimś, na kim mi bardzo zależy. Zanim cokolwiek zrobię, chciałabym wiedzieć, czy to w ogóle ma sens...
Powiesiłyśmy okrycia i ruszyłyśmy za „Panią Wróżką” do stylowego saloniku, ocienionego ciężkimi zasłonami barwy burgundzkiego wina.
- Zawsze ma sens to, co robimy – kobieta usiadła przy okrągłym stoliku zarzuconym jedwabną bordową serwetą i uczyniła zapraszający gest w naszym kierunku. Usiadłyśmy. – Tylko od nas samych zależy, czy właściwie wykorzystamy to, co w danej chwili ześle nam życie.
- Bardzo mądra kobieta – usłyszałam głos Dominika. Ku mojemu zdziwieniu kobieta drgnęła w tym momencie i wzniosła oczy najpierw na sufit a później na mnie. Spłoszona uciekłam wzrokiem w bok i zaczęłam przyglądać się wiszącym na ścianach malowidłom. W sumie przyszłam tu tylko jako osoba towarzysząca i nie musiałam się odzywać. Dominik też nie musiał się odzywać. I nie powinien. Chyba sam zrozumiał, że robiło się groźnie, bo nie słyszałam nawet jego oddechu!
Wróżka zapaliła białą świecę i kadzidło, po czym sięgnęła po pudełko, zdaje się z błyszczącej czarnej laki, i wyjęła z niego talię kart. Przetasowała ją kilka razy oszczędnymi ruchami, wodząc po naszych twarzach uważnym, przenikliwym wzrokiem.
- Jak długo zna pani ową osobę? – Spytała patrząc na Monikę, ale ja miałam wrażenie, że to na mnie patrzy i mnie obserwuje.
- Około dwóch miesięcy – odparła Monika. – Poznaliśmy się na imprezie u mojego znajomego.
- Jest osobą wolną czy związaną z kimś?
- Z tego, co wiem, pozostaje w dość luźnym związku.
W luźnym związku... Omal się nie zakrztusiłam! Spojrzałam na Monikę, ale ona ani drgnęła.
- Rozumiem... – Skinęła głową wróżka i rozłożyła karty w wachlarz. – Proszę zamknąć oczy, odprężyć się, pomyśleć o czymś przyjemnym...
Monika postąpiła według zaleceń.
- A teraz proszę wyciągnąć siedem kart i położyć je obrazkiem ku dołowi wzdłuż tych śladów – kobieta pokazała serwetę, na której widniały złociste linie.
Starałam się nie słuchać i nie patrzeć, ale i tak kątem oka widziałam, jak Monika wybrała karty i układała je w kształt trójkąta. Ostatnią położyła w samym środku.
- Znakomicie – kobieta skinęła głową i podniosła pierwszą kartę. - Dziewiątka pucharów.
- Czy to dobrze? – Zaniepokoiła się Monika.
- Dla pani planów jak najlepiej – odparła wróżka z uśmiechem. – To karta spełnionych życzeń – Monika uśmiechnęła się od ucha do ucha. - Pojawi się ogromna możliwość realizacji pani marzeń, okoliczności są bardzo sprzyjające – uśmiech Moniki poszerzył się jeszcze bardziej. - Muszą tylko zostać podjęte przez panią odpowiednie działania. Ta karta przepowiada pani czas bezpieczeństwa, stabilizację materialną i emocjonalną. Nadszedł dobry czas dla nowych przedsięwzięć, możliwe zaręczyny lub ślub.
- Zaręczyny? Ślub? – Pisnęła Monika. – Anka, słyszysz?
- Słyszę, słyszę... – Mruknęłam, zerkając na Panią Wróżkę. Niezaprzeczalnie emanowała jakąś energią, dostrzegałam wokół niej delikatną niebieskawą mgiełkę. Nie chciałam włączać się w rozmowę, i tak siedziałam już jak na szpilkach. Przy tym wydawało się, że wiedziała coś o obecności przyjaznego mi ducha. Albo podejrzewała, że coś jest ze mną nie tak... Nawet Dominik to zrozumiał i siedział cicho, jak mysz pod miotłą!
Dalsze wróżenie przebiegało bez komplikacji i pełnych emfazy okrzyków Moniki. Karty opowiadały o efektach ciężkiej pracy Moniki, o owocach jej wyrzeczeń i, oczywiście, o jej związkach, czy też może raczej o związku, wobec do którego miała tyle oczekiwań i nadziei. Ktoś pojawiał się na drodze jej życia, ktoś znikał, miały pojawić się też przejściowe trudności – rzecz jasna trudności do pokonania. Jedna z kart mówiła o sporze z bliską osobą i ostrożności w podejmowaniu decyzji w związku z tą sprawą. Dziwnie się poczułam, kiedy wzrok wróżki spoczął na mnie. Trwało to ułamek chwili, ale i tak zrobiło mi się nieprzyjemnie. Koniec końców wynik wróżenia okazał się pomyślniejszy, niż mogłyśmy przypuszczać. Nie odnosił się jednak tylko do interesującej Moniki sprawy sercowej, ale ogólnie do jej najbliższej i dalszej przyszłości. Ostatnią kartą okazała się Królowa Pucharów.
- Ta karta wiąże się z duchową stroną życia – dłonie wróżki spoczęły na pięknie malowanym kartoniku. - Sugeruje, że powinna pani poświęcić trochę czasu na kontemplację i refleksję. Radzi, by posłuchać własnej intuicji i bez obawy zawierzyć swojemu instynktowi. Królowa Pucharów cechuje osobę, na której można polegać, pełną oddania i życzliwości. Odnosi się do miłej, łagodnej, czułej i zmysłowej kobiety. Karta ta odpowiada znakowi zodiaku Byk.
- Anka – Monika trąciła mnie łokciem w bok. – Ty jesteś spod Byka!
- I spod Bliźniaków – dodałam.
- Ale bardziej spod Byka – nie ustępowała Monika. – Twoja przyszłość wiąże się z moją. Czy to prawda? – Zwróciła się do wróżki. Ta powoli skinęła głową.
- Wygląda na to, że tak – potwierdziła. – Jeśli faktycznie jest pani spod tego znaku zodiaku. Ale możemy sprawdzić...
- Nie! – Wrzasnął Dominik.
- Nie – odparłam szybko. – Dziękuję.
- Anka! – Monika niecierpliwie wierciła się na krześle. - Zapłacę za ciebie. To fajne, wiesz?
- Ale ja nie potrzebuję...
- Oj tam, nie potrzebujesz... Potraktuj to, jako zabawę – ścisnęła moją rękę, jakby od mojej decyzji miało zależeć jej życie. – Zrób to dla mnie, proszę.
Wróżka tasowała karty z tajemniczym uśmiechem, Dominik wrzeszczał, jak opętany.
- Dobrze – zgodziłam się. - Tylko proszę o coś krótkiego i mało skomplikowanego.
Przede mną pojawił się wachlarz kart.
- Tylko trzy karty – powiedziała kobieta. – Proszę wyjąć trzy karty i położyć je obrazkiem w dół.
Zrobiłam, jak kazała i czekałam na wyrok. Kiedy odwróciła wybrane przeze mnie karty, ręka jej zadrżała. Przeniosła na mnie wzrok.
- Dziwne - spojrzała na rozłożone karty. Pokręciła głową. - Nic nie rozumiem - mruknęła pod nosem, kilka razy przetasowała talię i ponownie dała mi wybrać trzy z nich. Kiedy zobaczyła, że są to te same karty, które wybrałam za pierwszym razem, zmarszczyła brwi. Sięgnęła po inny zestaw, rozłożyła go, złożyła niezadowolona z efektu i rozłożyła ponownie.
- Nie rozumiem – patrzyła na mnie spod długich i gęstych rzęs udając, że patrzy w karty. Przygryzała wargi, widziałam, jak drżały jej dłonie. - Zupełnie, jakby ktoś nie życzył sobie, żebym pani wróżyła.
Temu akurat nie za bardzo się dziwiłam. Domyślałam się, że Dominik maczał w tym palce. Zapewne nie chciał, żeby karty powiedziały za dużo, o ile faktycznie mówiły prawdę. W każdym razie nie chciał, żeby cokolwiek go zdemaskowało.
- Jest przy pani ktoś... - Wróżka w końcu chyba coś odczytała. - Jakiś byt, istnienie...
- Niedobrze... - Usłyszałam lekko zaniepokojony głos Dominika.
- Przystojny ten byt? – Monika nadstawiła uszu.
- Nie wiem.
- Ale mężczyzna – indagowała Monika.
- To zależy od formy, jaką przyjmie.
- Od formy? Przepraszam, ale nie rozumiem – Monika zajrzała w karty, ale chyba rozumiała z tego jeszcze mniej, niż ze słów wróżki. Podążyła za wzrokiem kobiety i postukała czubkiem wypielęgnowanego paznokcia w kartę, na którą ta patrzyła. – Ten facet w śmiesznym ubranku, to ma być ten byt?
- Nie.
- To może ten – przeniosła palec nad kartę z wiszącym do góry nogami młodzieńcem.
- Nie, proszę pani – wróżka potrząsała energicznie głową. – Ani ten, ani ten ani żaden z nich. Wszystkie karty mówią to samo i nie mówią nic. To dziwne, bo zazwyczaj rozumiem, co do mnie mówią.
- No proszę – Monika posłała mi znaczące spojrzenie. – Widzisz Anka, ty to masz szczęście. Masz „byta”, choć ja bym wolała faceta.
- Mężczyzna też się pojawia – na twarzy wróżki pojawił się wyraz ogromnej ulgi. – Chyba – dodała a jej uśmiech zniknął niczym płomień świecy zdmuchnięty przez wiatr. – Nic nie rozumiem... Mężczyzna, który nie jest mężczyzną i człowiek, który nie jest człowiekiem?
- Może jest aniołem? - Podchwyciła coraz bardziej podniecona Monika, na co Dominik tylko się roześmiał.
- Nie jest.
- Diabłem?
- Diabłem też nie - kobieta wpatrywała się w karty wytężonym wzrokiem nieustannie kręcąc głową. - Pierwszy raz widzę coś takiego. I karty nie chcą mówić na ten temat - spojrzała na mnie, później na Monikę i znów na mnie. Wydawała się bardzo zdziwiona. - Nie chcą w ogóle mówić na pani temat.
- No tak... - Westchnęłam a Dominik zachichotał.
- Nieźle, co? - Śmiał się. - Te karteczki są naprawdę rozsądne. Aż dziw bierze, że to wy je wymyśliliście... Chyba ktoś wam w tym pomógł, bo sami byście na to nie wpadli.
- Wie pani więcej, niż mówi, prawda? - Ciemne oczy wróżki obserwowały mnie bacznie. Uśmiechnęłam się w odpowiedzi, bo co innego mogłam zrobić?
- Ale będzie jakiś mężczyzna? - Dopytywała się Monika, przyglądając się kartom. - Nie jakiś tam duch, ale porządny facet z krwi i kości, który wreszcie uczłowieczy moją koleżankę.
Wróżka znów zajrzała w karty.
- Owszem, taki ktoś będzie. Pojawił się nawet - znacząco postukała palcem w kartę. - Elegancki, przystojny młody człowiek.
- I ty mi nic nie powiedziałaś? - Oburzyła się Monika. - Gdzie go poznałaś?
- Ale ja nic nie wiem - broniłam się. - Nikogo nie poznałam!
- Karty mówią co innego i pani wróżka też - Monika znacząco pokiwała głową. - Gadaj mi tu zaraz.
- Ale ja naprawdę nikogo nie poznałam. Karty muszą się mylić.
- Może więcej informacji - Monika zwróciła się do wróżki. - Poznała już czy dopiero pozna?
- Co za wścibskie babsko - parsknął Dominik. - Mogę podstawić jej nogę?
- Nie - syknęłam przez zaciśnięte zęby. Czułam się coraz bardziej wyobcowana, bo cała ta rozmowa zaczęła toczyć się poza mną. Jakby obie panie przestały mnie zauważać.
- A poplątać sznurówki? Albo napuścić gołębie?
- Ten ktoś już jest, niekoniecznie w najbliższym otoczeniu - mówiła wróżka. - Ale jest to osoba wartościowa, silna i stabilna. Może czas się rozejrzeć dookoła siebie.
- No, nareszcie mówimy w moim języku - Monika odetchnęła z ulgą. - W mistyczne hokuspokus nie wierzę, interesuje mnie świat realny. Widzisz, Anka? Też ci się kroi facet.
- Mmm... Użyłabym innego określenia, niż \"facet\". Raczej dżentelmen, osoba elegancka, z klasą - kobieta w zamyśleniu uniosła brwi. - Dziwne - popatrzyła na mnie. - W pani przypadku nic nie jest takie, jak się wydaje.
Początek o duchu brzmiał zachęcająco, reszta dotycząca mężczyzny w moim życiu już nie bardzo. Na takie przewroty nie byłam gotowa i właściwie ich nie chciałam. Karty kartami, ale tutaj liczyło się chyba moje zdanie, prawda? Porządnie żałowałam, że dałam się namówić Monice na to wariactwo! Walczyłam z przemożną chęcią wstania i pożegnania się.
- Jak wygląda? - Wypytywała Monika. Była tym bardziej zainteresowana, niż ja. - Młody? Stary? Biedny? Bogaty? Muzyk czy hazardzista?
- Przepraszam, ale ja mam już dosyć - nie mogłam tego znieść i wstałam.
- Anka - Monika złożyła dłonie. – Przecież możesz się dowiedzieć...
- Ale nie chcę - potrząsnęłam głową. - Będzie, co będzie.
- Jak pani sobie życzy - kobieta złożyła karty. Delikatny uśmiech błąkał się na jej pełnych wargach.
- Ale romans będzie? - Dopytywała się Monika.
- Zdecydowanie tak - padła odpowiedź.
- No i super - Monika wstała. - O to mi chodziło. Ja mam odpowiedź taką, jakiej oczekiwałam. Terry będzie mój a tobie szykuje się romans.
- Dobre sobie – wzruszyłam ramionami i sięgnęłam po kurtkę. – Żadnego romansu nie będzie, żadnego faceta nie będzie ani teraz ani w przyszłości. Koniec, kropka.
- Dobra, dobra – Monika machnęła ręką i ruszyła w kierunku przedpokoju. Kiedy chciałam iść za nią, wróżka nieoczekiwanie chwyciła mnie za rękę. Jej oczy jarzyły się, niczym oczy kota.
- Będziesz musiała dokonać wyboru – szepnęła cicho, żeby Monika nie usłyszała. – Obserwują cię pokolenia i jedno złamane serce. Twój opiekun nie chce, bym ci wróżyła... –
Zaskoczona otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale nie pozwoliła mi się odezwać. -... Zatem tego nie robię. Ostrzegam cię jedynie.
- Skąd pani wie o...? – Wymamrotałam.
- Wiem – ucięła krótko. – Ty jesteś inna, niż twoja przyjaciółka, masz starą duszę. Bardzo starą i ten ktoś jej strzeże. Opiekun. Errarel.
Errael? Nie Vakill?
- Nie zdradzę twojej tajemnicy, możesz być spokojna – dodała widząc niepokój na mojej twarzy. – Ale bądź też ostrożna. Bardzo ostrożna.
- Anka, idziesz? – Zawołała Monika niecierpliwie.
- Tak, tak – odkrzyknęłam udając, że zbieram porozrzucaną na podłodze zawartość plecaczka. Zwróciłam wzrok na wróżkę, nie uśmiechała się a jej oczy pałały. – Dziękuję – szepnęłam.
- Nie dziękuj – potrząsnęła głową. – W każdym razie nie mi. Twój opiekun jest bardzo potężnym duchem... – Uniosła wzrok i zatrzymała go nad moją głową. – Jest księciem... – Przez jej twarz mignął cień. – Teraz nie mogę powiedzieć ci nic więcej – spojrzała na mnie. – Przyjdź jutro wieczorem, wtedy porozmawiamy bez przeszkód.
- Nie wiem, czy będę mogła – wstałam,
- Postaraj się – kobieta mocno ścisnęła mnie za ramię. – Musisz przyjść!
- Spróbuję – zgodziłam się. – Ale nie obiecuję na sto procent. Proszę zrozumieć... Bardzo przepraszam, ale muszę już iść. Do widzenia.
Nie ukrywam, że poczułam ulgę wychodząc z tego niesamowitego domu. Wciąż czułam na plecach pałający wzrok kobiety a w uszach dźwięczały mi jej słowa: Errael, książę... Gdyby to nie była prawda, Dominik darłby się wniebogłosy, może nawet zamanifestowałby swoją obecność. Ale on milczał. Wyglądało to nawet tak, jakby go przy mnie nie było. Nie miałam jednak odwagi, by go zawołać. Z jednej strony była czekająca na mnie koleżanka, a z drugiej wiele widząca wróżka.
Minęłyśmy altankę.
- Co ci powiedziała? – Odezwała się w końcu Monika.
- Kto? – myślami byłam wciąż gdzie indziej.
- Jak to kto? Wróżka. Widziałam, jak coś ci szeptała. Masz jakieś tajemnice przede mną?
- Nie, dlaczego?
- No, nie wiem... - Przewróciła oczami. - Może powiedziała ci coś konkretniejszego na temat twojego przyszłego mężczyzny.
- Co takiego? – Zatrzymałam się i wybuchnęłam śmiechem. - Monika, bądź poważna. - No to co ci powiedziała?
- Tylko tyle, żebym częściej udzielała się towarzysko – zmyśliłam na poczekaniu, przecież nie mogłam powiedzieć jej prawdy. - I żebym nie odmawiała, kiedy ktoś zaprosi mnie na imprezę.
- Ha! – Monika z zwycięskim wyrazem twarzy klasnęła w dłonie. – Widzisz? Mówiłam? - Mówiłaś – przytaknęłam z roztargnieniem.
- No, koleżanko – otworzyła przede mną furtkę. – To teraz będziemy największymi imprezowiczkami w Warszawie. Nie wymigasz się - ujęła mnie pod ramię i ruszyłyśmy w kierunku Nowego Światu. – Wiem, że Marcin niedługo ma urodziny i wiem, że będzie impreza. Poznasz Terry\'ego i... Hej, hej – zatrzymała się nagle i wykonała przedziwny ruch szyją, upodabniając się do hinduskiej tancerki. – Może Terry ma kolegę, który...
- Nawet o tym nie myśl – przerwałam jej, żałując szczerze, że nic lepszego nie przyszło mi do głowy w związku z wróżką. – Żadnego swatania, żadnych randek, żadnego przedstawiania mnie kolegom twoich kolegów.
Łatwiej było nakłonić wilka do wegetarianizmu niż Monikę do zmiany planów. Następnego dnia zabrała mnie na szalone zakupy (oczywiście towarzyszył jej szofer i kilku tragarzy), umówiła nas z Marcinem na kawę i rzecz jasna zostałyśmy zaproszone na jego urodziny. Monika triumfowała w pełni.



Nautilia


Kliknij, aby zobaczyć inne artykuły autora Nautilia
Jak dodać komentarz?
Aby dodać komentarz należy się zalogować (okno logowania, na górze strony). Jeżeli nie masz jeszcze swojego konta kliknij tu, aby się zarejestrować.

rewelacja:D gratuluję i czekam na więcej:D Fragment jest lekki, zabawny, czyta się z przyjemnością:)pozdrawiam:)
ewitka81, 2008-10-27 12:59:29

| Fotkapro.pl - ogladaj i oceniaj fotki | Blog z poradami, inspiracjami | Darmowe liczniki | Noclegi Nad Morzem |